„I raz, dwa, trzy… I raz, dwa,
trzy… I raz, dwa, trzy…” Miarowe odliczanie rozbudziło nie tylko kapitana, ale
także jego apetyt.
- Kapitanie, pora na śniadanie! – uśmiechnął się sam do siebie, – Przez to całe
muzykowanie nawet moje kiszki grają marsza. – po czym skierował swoje kroki do
pokładowej kuchni z zamiarem zrobienia jajecznicy. Boczek z cebulką już miło
skwierczał na patelni gdy kapitan sięgnął po jajko do koszyka. Ku jego
zaskoczeniu, jedno z nich delikatnie podskoczyło, jakby wiedziało jaki los je
za chwilę spotka.
- Ech, chyba się jeszcze nie
obudziłem do końca – westchnął kapitan i znów sięgnął do koszyka. Wtedy
jednak stało się coś dziwnego. Jajo wyturlało się, spadło na blat
rozbijając swoją skorupkę, a dwie czerwone nóżki ujrzały światło dzienne. Co
więcej, dwie czerwone nóżki wraz z pozostałą czapą skorupki zaczęły uciekać. Nim kapitan
zdążył się obejrzeć, zrzuciły mąkę do stojącego pod blatem kosza z grochem,
wskoczyły do garnka z kompotem truskawkowym robiąc przy tym ogromnego
czerwonego kleksa na obrusie i już kierowały się w stronę otwartych drzwi.
Zaskoczony kapitan, niewiele myśląc, chwycił stojącą nieopodal siatkę na motyle
i ruszył w pościg za uciekinierem. Zamachnął się raz i drugi, ale chybił. Jajo
było szybsze, a małe czerwone nóżki już wskakiwały po schodach prowadzących na
pokład.
„I raz, dwa, trzy… I raz, dwa,
trzy…” – na pokładzie załoga w najlepsze ćwiczyła naukę walca, a mały uciekinier
sprawnie lawirował między roztańczonymi nogami.
- Tam do licha… - kapitan
podrapał się po brodzie i z jeszcze większą zawziętością zaczął machać siatką
na motyle, w którą złapał… jednego z członków załogi. Ten z kolei, zaskoczony
nietypowym napastnikiem, sprzedał odruchowo kapitanowi kuksańca w bok.
- Ałaaa… - jęknął kapitan –
Łapać! Łapać intruza! – zakrzyknął wzbudzając tym samym zainteresowanie załogi.
Tymczasem jajo turlało się już w kierunku sterowni i za nic miało pościg, który
powiększony o całą ekipę niezdarnie usiłował zastawiać na nie pułapki.
- Kapitanie, sami sobie nie
poradzimy! Musimy wezwać pomoc. – krzyknął jeden z członków załogi.
Kapitan podrapał się po głowie i
po chwili namysłu powiedział – Już wiem! Nadmorskie księżniczki! One na pewno
przyjdą nam z pomocą. A ja? A ja dzisiaj będę królem. I wydam dekret. – po czym
wziął do ręki łabędzie pióro i napisał:
Trzecie
spotkanie Latającego Domu Kultury odbyło się w Parku Podolskim. Gwoździem programu było
przygotowane przez Fundację ależ Gustawie! przedstawienie pod tytułem „Brzydkie
Kaczątko”. Wiele atrakcji zapewniły także uczestnikom wydarzenia Animatorki do
wzięcia, które przyjechały z Gdyni. Najmłodsi Łodzianie mogli poznać dworskie obyczaje i wspólnie z
księżniczkami, w które wcieliły się Animatorki wykonać szereg zadań, świetnie
się przy tym bawiąc. Oddzielanie ziaren grochu od mąki, poprawne dworskie
ukłony czy królewski taniec, to tylko niektóre z wymagających zadań jakie
czekały na małych dworzan. Uzupełnieniem zabawy w królewskiej krainie były
warsztaty plastyczne przygotowane przez animatorów z Fundacji Form.Art.
Uczestnicy mieli okazję stworzyć wesołe pacynki ze skarpetek oraz upcycling-owe
ludziki z plastikowych nakrętek i kolorowych drucików. Ponadto na uczestników
zabawy czekało wiele gier sprawnościowych, a o to, by nie zabrakło szerokich
uśmiechów, tradycyjnie dbali szczudlarze.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz